wtorek, 19 marca 2013

5. Bez skrzydeł

Witajcie, kochani. Od razu przepraszam, że tak późno publikuję, ale byłam w szpitalu. Co prawda to nic poważnego, sporo badań, jakaś bakteria, ale tak czy inaczej, nie miałam dostępu do internetu, za to czas, żeby na spokojnie napisać rozdział na moim kochanym Netbooczku :3 Jeśli z czcionką jest coś nie tak to bardzo przepraszam, ale blogspot ostatnio nie chce ze mną współpracować. Co do szablonu - nic się nie zmieniło, ale prace nadal trwają. W tym miesiącu powinien się pojawić jeszcze jeden rozdział. W tym miałam napisać trochę więcej, ale uznałam, że jeśli to zrobię nie będę miała pomysłu na następny, więc daję wam piąty, troszkę krótszy :) W tym rozdziale pojawiają się dwie wymyślone przeze mnie postacie, ale mam nadzieję, że się wam spodobają. Nie będą grały w opowiadaniu tak dużej roli byście nie mogli ich spamiętać. :3
I jeszcze jedna rzecz, ponieważ ludzie mnie o to pytają. To opowiadanie w żadnym wypadku NIE będzie GaaNaru. Gaara i Naruto są najlepszymi przyjaciółmi, braćmi dla siebie. Nikim więcej. Amen.
A teraz serdecznie zapraszam do czytania.

5 - Bez skrzydeł.



Droga z Hokuto do Tokio trwa prawie trzy godziny. Kankuro oczywiście, znając wszelkie możliwe skróty, wybrał taką drogę, na której napotkali korek już w pierwszych minutach jazdy i sam wyjazd z miasta zajął im ponad godzinę. Około południa udało im się dotrzeć do Tokio, a pół godziny później byli już na miejscu. Kankuro mieszkał w dość nowoczesnym budynku, był wysoki, obłożony drewnem i posiadał duże, wysoko umiejscowione okna. Naruto zastanawiał się, jak to możliwe, że Kankuro i jego dziewczynę stać na taki dom. Wbrew pozorom byli dość młodzi, nawet jeśli wzięliby kredyt to i tak nie byłoby ich stać na t a k i e mieszkanie. Jednak mimo tego, jak blisko byli ze sobą nadal głupio było mu pytać o takie rzeczy. Wyciągając torbę z samochodu, nie odrywał spojrzenia od domu. Gaara znał go aż za dobrze i po jego minie domyślił się, co go dręczyło.
- Kankuro, wytłumacz Naruto, dlaczego mieszkacie w takim mieszkaniu.
Naruto spalił buraka, a Kankuro roześmiał się.
- Na początku, kiedy planowaliśmy razem zamieszkać, chcieliśmy wynająć nieduże mieszkanko i samemu je utrzymywać, ale pan Shima, ojciec Nanami uparł się, że kupi nam mieszkanie. Powiedział, że „jego córka nie będzie mieszkać byle gdzie” i od tamtej pory płaci czynsz, a my odpowiadamy za wszystkie inne opłaty.
Naruto przytaknął i kontynuował rozpakowywanie samochodu. W końcu oprócz bagażu, w środku były jeszcze przetwory, które dostali od swoich mam. Tak jakbyśmy mieli tu umrzeć z głodu, pomyślał ze śmiechem. 
Kankuro wyszukał w swojej kieszeni klucze i otworzył drzwi.
- Nanami, chodź nam pomóc! – zawołał do środka, a sam wrócił do chłopaków.
Z domu wybiegła dość niska, szczupła dziewczyna o długich do pasa brązowych włosach. Na grzywce, zaczesanej na lewą stronę znajdowały się dwa pasemka w kolorze dojrzałej śliwki. Ubrana była w białą bluzeczkę w brązowe kropki, krótkie, jeansowe ogrodniczki i białe zakolanówki. Na nogach miała niedbale założone trampki za kostkę.
- Już jestem. – Zbiegła po schodach i odebrała od Kankuro pudło, z którym pobiegła z powrotem do domu.
- To twoja dziewczyna? – zapytał zdziwiony Naruto.
- Tak, a co? 
- Wygląda jak modelka.
- Taaak, jest śliczna – powiedział i wniósł do domu swoją walizkę.
- Musi ją bardzo kochać.
- I to jak, ma zamiar się jej oświadczyć – powiedział Gaara, wyciągając z bagażnika ostatnią walizkę.
- Naprawdę?
Gaara przytaknął, zatrzaskując bagażnik i niosąc ich walizki do środka.
- Idziesz? – zawołał nim wszedł do środka.
- Tak, tak! – Przytaknął żwawo i wziął do rąk dwa pudła, a następnie pobiegł za Gaarą.
Wnętrze mieszkania było równie, jak nie bardziej, nowoczesne. Salon i aneks kuchenny, umiejscowiony naprzeciw drzwi, był utrzymany w barwach bieli, czerni i wyblakłej zieleni.
Naruto odłożył pudła na środku pokoju i rozejrzał się. Bardzo mu się spodobało. Mnóstwo przestrzeni, wysoki sufit. To mieszkanie aż się prosiło, żeby w nim potańczyć. Po lewo od kuchni były szklane schody, prowadzące na górę.
- Nazywam się Nanami Shima, miło mi cię poznać. – Uśmiechnęła się, podając mu szklankę z sokiem pomarańczowym.
- Dziękuję. Naruto Uzumaki się kłania. – Ukłonił się, szeroko się uśmiechając.
- Przygotowałam wam pokoje na górze. Nie byłam pewna, czy będziecie chcieli spać w jednym pokoju, więc naszykowałam dla was dwa oddzielne.
- Dalibyśmy sobie radę w jednym, ale dzięki. – Wypił cały sok jednym duszkiem i odstawił go ze stukotem na wysepkę w kuchni i uśmiechnął się.
- Gdzie oni zniknęli? – zapytała, rozglądając się.
- Pewnie poszli pogadać. Wiesz, mimo wszystko to jednak bracia.
- Tak – westchnęła z uśmiechem. – Pomóc ci się rozpakować?
- Nie, nie trzeba, ale rozpakujmy jedzenie.
- Jakie jedzenie?
- Wiesz – podniósł jedno z pudeł i położył je na blacie – mamy o nas dbają.
- Ojeju! – zawołała, zaglądając do środka. – Do końca roku tego nie zjemy.
- Nie znasz mojego apetytu – zaśmiał się. - Em, Nanami, przeszkadza ci głośna muzyka?
- Zależy jaka.
- Taneczna.
- Nie, jeśli nie będzie leciała całymi dniami to nie, a o co chodzi?
- Bo ja często głośno słucham, kiedy ćwiczę.
- Hm? – Jedna z jej brwi uniosła się ku górze z niemym pytaniem.
- Tańczę – powiedział, okręcając się wokół własnej osi tanecznym ruchem.
Nanami uśmiechnęła się łobuzersko, jakby w jej głowie pojawił się jakiś plan.
- A co tańczysz? – zapytała, obchodząc wysepkę i stając naprzeciwko niego.
- Prawie wszystko, ale moja specjalizacja to waking.
- Waking, waking, waking – powtarzała, przeszukując pamięć w poszukiwaniu tej nazwy. – Chyba nie wiem, co to.
- Kiedyś ci pokaże. – Naruto puścił do niej perskie oczko i podbiegł do Gaary, który właśnie wrócił z Kankuro ze spaceru.

Następnego dnia, kiedy wreszcie się rozpakowali i dostatecznie wyspali, z mapą postanowili przejść się po Tokio. Na początku tylko spacerowali, oglądając okolicę, trafili do jednego z nielicznych parków w mieście, zjedli lody. Około południa, kiedy szli ulicą domków jednorodzinnych, Naruto znów miał atak. Upadł na kolana, trzymając się za głowę i krzyczał. Ból i napływające negatywne emocje były dwa razy silniejsze niż ostatnim razem. Nagle oparł się dłońmi przed sobą, łapczywie wdychając powietrze. 
- Naruto, wszystko okej? – Gaara ukucnął obok niego, kładąc mu dłoń na plecach.
- Tak, tak, już w porządku. – I ledwie zdążył skończyć zdanie, kiedy zaczął głośno kaszleć i pluć przy tym krwią.
- Naruto! – Klepał go po plecach. Nie wiedział, co ma zrobić. Naruto nigdy nie był chorowity, a tu ni stąd ni zowąd dostaje ataku kaszlu, krzyczy.
Nagle wszystko ustało. Gaara pochylił się nad nim, złapał jego twarz w dłonie i przyciągnął bliżej siebie, żeby popatrzeć mu w oczy. Jego spojrzenie było trochę nieobecne, zdenerwowane. Potrząsnął nim delikatnie. 
- Już… już okej – odpowiedział szeptem, prostując się i powoli podnosząc na nogi.
- Na pewno? – Gaara popatrzył na niego podejrzliwie.
- Na pewno. – Przytaknął.
Dochodziła godzina czternasta, a Gaara wciąż nie mógł pozbyć się myśli, że ten atak coś znaczył oraz, że byli coraz bliżej celu. Tylko jakiego celu? zapytał sam siebie i zrównał się z Naruto. 
- Myślisz, że… - nie dokończył, gdyż Naruto nagle się zatrzymał. – Co ty robisz? – zapytał i rozejrzał się. Jego przyjaciel wpatrywał się w duży, nowoczesny budynek, w którym znajdował się jeden z Tokijskich banków. Jednak, co by nie mówić, zdawał się wyróżniać. Gaara powlekł się spokojnym krokiem za Naruto do środka budynku. Może dla zapracowanych Japończyków nie różnił się niczym szczególnym, on jednak zauważał różnice. I Naruto najwyraźniej też. W środku niemal wszystko było utrzymane w barwach bieli i błękitu, kiedy to w innych bankach raczej stawiano na brąz, w dodatku niemal na każdej ścianie znajdowały się jakieś anielskie wzory. Nie boskie, żaden święty nie pojawiał się w zdobnictwie tego budynku, tylko anioły. 
Naruto, prowadzony dziwnym przeczuciem, stanął przed tablicą z nazwiskami najwyżej postawionych pracowników oraz numerami pokoi, w których można ich znaleźć.
- Naruto? – zapytał Gaara, a następnie powiódł wzrokiem za palcem przyjaciela, wskazującym jakieś nazwisko. Leo McWin. Czy to był jakiś chory zbieg okoliczności, czy naprawdę to był ten mężczyzna, który zaprzątał im głowę od pewnego czasu? Nie, na pewno nie! Gaara starał się nie wierzyć w takie rzeczy, ale taki zbieg okoliczności też nie był łatwy do racjonalnego wyjaśnienia.
- Naruto, co ty zamierzasz zrobić?
Chłopak odwrócił się do niego i uśmiechnął.
- Chcę z nim porozmawiać.
- Żartujesz? To przecież jakiś dyrektor, nie wpuszczą cię do niego.
Naruto wzruszył ramionami, ale nie ruszył się o krok, najwyraźniej nad czymś zastanawiając. Gaara nie bardzo wiedział, co ma zrobić. Jakie było prawdopodobieństwo, że Leo McWin to ten Leo? Prawie żadne. Możliwe, że w Tokio nie było wielu ludzi o takim imieniu, ale Leo było zdecydowanie dość popularnym imieniem. 
Obaj się wzdrygnęli, czując na swoich ramionach czyjeś dłonie.
- Kogo szukacie, chłopcy? – zapytał ich szeroko uśmiechnięty mężczyzna. Odwrócili się w jego stronę. Był dość wysoki i bardzo szczupły, prawie chudy. Miał nie więcej jak dwadzieścia pięć lat. Posiadał średniej długości jasno brązowe włosy, delikatnie wygolone po bokach. Śniada karnacja ładnie uwydatniała jego duże zielono-niebieskie oczy. Niedopięta biała koszula i niedbale zawiązany krawat, skutecznie dawały do zrozumienia, że ten człowiek nie był Japończykiem. Mógł być Amerykaninem albo Europejczykiem, ale patrząc na jego buty, które były już w dość opłakanym stanie, Gaara skłaniał się ku Europie.
- Na razie tylko…
- Leona McWin’a – przerwał mu Naruto, odpowiadając bez przemyślenia, po czym zatkał sobie usta dłonią. 
- A czego chcecie od szefa? – zapytał, poluźniając krawat, który już i tak zwisał na jego szyi.
- Wie pan, to może się wydać trochę dziwne, ale mieliśmy… hm, wizje?
- Wizje? 
- Niech go pan nie słucha, gada głupoty – powiedział niemal od razu Gaara, łapiąc Naruto za ramię.
- Przestań, Gaara, przecież też ci się to śniło.
- Przymknij się, Naruto. 
- Spokojnie, chłopcy. – Mężczyzna bez problemów odsunął ich od siebie. – Chodźcie ze mną, porozmawiamy.
- Kim pan jest? – zapytał Naruto.
- Leo McWin – skłonił głowę – czekałem na was.

7 komentarzy:

  1. uuuuugh! dlaczego zawsze rozpierdalasz mi mózg? ;-; najpierw Gaara ''czyta w myślach'', a potem.. a potem Naruto pluje krwią ;-; Kim jest ten Leo? ;-; ale mniejsza o moje pytania, co do rozdziału: jaaa chcę więceeej! O, i jeśli chodzi o opisy, masz lepsze wyobrażenie niż ja, i potrafisz to wszystko jakoś przedstawić, dzięki czemu lepiej to sobie wyobrażam, a teraz ''do następnego rozdziału'', bo mama wróciła...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Postaram się przeczytać rozdział w najbliższym czasie ;p Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazisz, ale nominowałam cię do nagrody "The Versatile Blogger". Zrobiłam to, ponieważ lubię odwiedzać twoje opowiadania :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem tak. Przeczytałam wszystko, skomciałam poprzednie notki i powiem, że piszesz świetnie. Bardzo mi sie podoba jak pokazałaś Naruto, jako żywiołową burzę, której nic nie zatrzyma. Upartego i wesołego. A Gaara to troche taki smutas..ale mógłby wyrwac wreszcie Naru! Nie mogę wytrzymac, może w następnym rozdziale... (prosi)
    Bardzo mi sie podoba to opo. Szkoda, że tylko co miesiąc są noty, ale będe zaglądała
    Dodaję cid o linków
    http://something-like-yaoi.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam, witam,
    bardzo dobry rozdział, w końcu udało m się dojechać do Tokio, mieszkanie Naruto bardzo się spodobało, już sobie wyobrażam, że cały czas będzie tańczył, bo jak tylko je zobaczył to o tym pomyślał... Udało im się znaleźć tego Leo, którego mieli szukać, choć po część zastanawia mnie, dlaczego to tylko Naruto ma te wizje, czy jak to tam nazwać, Gaara chyba także powinien mieć...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, rozdział był wprost cudowny :) Niesamowicie miło mi się go czytało i nawet nie zauważyłam, gdy dotarłam do końca wpisu. Mieszkanie w Tokio okazało się być rajem na ziemi dla Naruto. Będzie miał ogrom miejsca do tańczenia i rozwijania swoich pasji. Początkowo przeraził mnie atak blondyna. Całe szczęście, że był przy nim Gaara i zdołał mu choć odrobinkę pomóc. Wspaniale, że we wpisie pojawił się Leo. Od dłuższego czasu zadawałam sobie pytanie, kim on może być i czuję, że już niedługo się tego dowiemy.
    Z niecierpliwością będę czekać na ciąg dalszy historii, dlatego też życzę Ci bardzo dużo weny oraz czasu na pisanie. Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnego masz bloga!:3
    Zapraszam również do mnie:
    sasuke-i-erin.blog.pl
    Dopiero zaczynam, jednak mam nadzieję, że sie spodoba. ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaraz zaraz... GaraNaru?! o_O (czy jak to tam się pisze...)
    Nieee! To chyba już czas abym sobie... Ten teges poszła (?) Tiaa cześć...

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty