poniedziałek, 31 grudnia 2012

3. Bez skrzydeł


Witajcie, kochani. Kolejny rozdział dodaję, jako prezent noworoczny. Jako postanowienie noworoczne mam zamiar poprawić się z pisaniem i długością moich tekstów. A życzę wam, aby nowy rok był lepszy od poprzedniego i, żeby spełniły się w nim wasze, choćby najmniejsze marzenia. Wszystkiego najlepszego :*


3 - Bez skrzydeł.

- Ty chyba zwariowałeś! - krzyknęła Kushina. - Do Tokio? W dodatku sam?
- Z Gaarą - poprawił ją.
- Nawet jeśli, obaj macie po szesnaście lat. Nie zgadzam się!
- Mamo, ale ja muszę.
- Ktoś ci karze?
Naruto nie powiedział.
- No właśnie. Nigdzie nie jedziesz.
- Mamo!
- Nie!
Zacisnął mocno pięści, przez chwilę stojąc nieruchomo, aż złapał bluzę z wieszaka i wyszedł z domu, z głośnym trzaskiem towarzyszącym zamykanym drzwiom. Szybkim krokiem przemierzył swoją ulicę, by po chwili znaleźć się w mniej zatłoczonej dzielnicy miasta. Dopiero kiedy tam dotarł zwolnił kroku i odetchnął, zapinając przy tym bluzę. Zdenerwowany zapomniał o tym, że nie jest ubrany i wyszedł w samych dresowych spodniach, dobrze, że wziął chociaż bluzę, inaczej paradowałby po mieście bez koszulki. Drżącą dłonią przeczesał włosy, nie lubił kłócić się z mamą. Kiedyś po ich kłótni przyłapał ją na tym jak płakała. Zrobiło mu się wtedy głupio, ale czasem ponosiły go emocje i zapominał o tym, co ona może czuć. Tak było i tym razem, był zbyt zaabsorbowany tym, żeby przekonać ją do wyjazdu i nie pomyślał o jej uczuciach. Miał chęć odwrócić się i jak najszybciej wrócić do domu, żeby przeprosić, ale nie mógł. Prawda była taka, że oboje musieli sobie to na spokojnie przemyśleć. Naruto po to, by uświadomić sobie, że jest to mało dojrzały pomysł i, że jego mama zareagowała tak tylko dlatego, że się o niego martwi. Kushina zaś powinna wreszcie zrozumieć, że jej syn nie jest już małym dzieckiem, które trzeba prowadzić za rękę, i potrafi o siebie zadbać. Naruto wbił wzrok w niebo, a ręce schował w kieszenie, do momentu, w którym głowa nie zabolała go dziwnym, tępym bólem i nie upadł na kolana głośno krzycząc.
Ostatni żyjący; przeklęte dziecko; morderca; klątwa w nim żyje; zadufany w sobie dupek; pieprzony gówniarz; potomek; powinien być martwy; zniszczyć;
- Aaa! – krzyknął Naruto, zakrywając dłońmi uszy. Co to było? Słyszał szmery w głowie, widział jakieś zjawy. Czuł strach, obrzydzenie, nienawiść. Same negatywne uczucia, ale jakby nie jego własne. Miał wrażenie jakby docierały do jego umysłu z innego źródła. Wszystko nagle ustało. W jego głowie zapanowała cisza, a kiedy ponownie zamknął oczy nie widział już tych powykrzywianych z obrzydzeniem twarzy. Powolnie podniósł się z kolan, podtrzymując ściany na wypadek, gdyby to dziwne uczucie wróciło.

Ogromne pomieszczenie, a raczej gigantyczny pokój. Wszędzie biało, jedynie po środku coś na kształt telewizora, może wizjera. Wokoło ławy, jedna wyżej od wszystkich. Wyglądem przypominało to sąd. Jednak do końca sądem nie było.
- Jakieś wnioski? – zapytał mężczyzna z białą, jak w starych, amerykańskich filmach, peruką. Poza tym jednak nic go nie upodabniało do postaci z tych filmów. Ubrany był w białą marynarkę, błękitną koszulę i szary krawat, a na jego ręku błyszczał srebrny Rolex. Dodatkowo spod peruki wystawały kręcone włosy, w kolorze zgniłej śliwki.
- Myślę, że pora przyśpieszyć misję. – Kobieta o niesamowicie dużych, złotych oczach wstała i z należnym szacunkiem odpowiedziała na pytanie.
- Zdecydowanie – poparła ją brunetka, siedząca parę miejsc dalej. – Nie można tego odwlekać w nieskończoność, chłopcy osiągnęli już pełnoletniość, nasi nie będą już w stanie ich chronić.
- Nie zgadzam się! – Zabrzmiał niski, męski głos. – To jak wysyłać pisklę na ratunek kogutowi. Całkowicie nierealne i beznadziejne posunięcie.
- Dadzą sobie radę, obaj wiele przeszli – przekonywała go ta sama brunetka, co wcześniej.
- Jeden z nich sam był niegdyś…
- Cisza! – Mężczyzna w peruce nie wytrzymywał ich ciągłych kłótni. – Zgadzam się z paniami, wraz z wylądowaniem w stolicy rozpoczną misję. Ma się to stać najpóźniej w przyszłym tygodniu – zakończył i, nie czekając na odpowiedź, wyszedł.

Naruto, z cichym stukotem odłożył długopis na ławkę i usiadł prosto. Nauczycielka widząc to podeszła do jego ławki, zabrała kartkę i gestem ręki pokazała mu, że może wyjść. Kiedy tylko opuścił klasę, odetchnął głęboko, opierając się plecami o drzwi. Po tym jak udało mu się ochłonąć, otworzył oczy, przeszedł parę kroków i zajął miejsce na ławce tuż obok swojego przyjaciela.
- I jak? – Gaara podniósł wzrok, wsuwając między strony zakładkę i zamykając książkę.
- Boję się, że zawaliłem. Miałem problem przy ostatnim zadaniu i nie wiem, czy dobrze mi wyszło.
- Jeśli zrobiłeś to tak, jak cię uczyłem to znaczy, że będzie dobrze.
- A jeśli nie? – jęknął Naruto, chowając głowę między kolanami.
- Gdzie twój optymizm, Naruto?
- Poszedł w las zaraz po zobaczeniu pytań. – Odetchnął, prostując się i spojrzał na Gaarę. – Kiedy wyniki?
- Jutro – odpowiedział krótko.
- To co, możemy już iść?
- Taa.
Obaj nie chcieli wracać do domu, dlatego wybrali się na, nie krótki, spacer. Zamiast pokierować się do domu któregoś z nich, poszli na obrzeża miasta. Przedarli się przez krzaki, które były tam odkąd sięgali pamięcią. Mała polana, do tego jeszcze mniejsza rzeczka, a w około mnóstwo drzew. Historia tego miejsca była trochę zwariowana. W czwartej klasie, kiedy zaczęli się przyjaźnić byli, można by powiedzieć, zakochani w anime, a ich ulubionym był „Książe światła”, opowiadający o dziesięcioletnim chłopcu, który ratując swoją świnkę morską z płonącego budynku umiera i powraca do życia pod postacią białego kota. Zaintrygowani historią chłopca sami zaczęli pomagać ludziom na wszelkie sposoby i pewnego dnia, kiedy zaginął kot pani Chiharu, uznali to za swoją szansę i zaczęli szukać. Tropy powiodły ich w te okolice. Potem usłyszeli paniczne miałczenie i, jak się okazało Shizuna wdrapała się na drzewo, z którego spadła prosto do rzeczki.
Usiedli na brzegu. Naruto niemal od razu zdjął buty i zamoczył nogi, rozkoszując się piękną pogodą, Gaara za to, siedział tylko obok wpatrując się w liście tańczące na wietrze.
- Więc, o czym chciałeś ze mną porozmawiać?

Gaara ugryzł kawałek żelki.
- Czekaj, bo czegoś nie rozumiem. Jak to nie twoje?
- No, jakby ci to… - Przeczesał włosy. – Kiedy masz słuchawki na uszach, wiesz, że dźwięki nie dochodzą z twojej głowy. Ja tak samo miałem w tym wypadku.
- Wiesz co? Ostatnio dzieje się tyle dziwnych rzeczy, że nawet mnie to dziwi.
- Taak – westchnął. – A, właśnie. Rozmawiałeś z mamą o przeprowadzce?
- Tak. Zaskoczyło ją to, ale powiedziała, że skoro to moja decyzja to nie ma nic przeciwko.
Naruto westchnął, opadając do tyłu, by położyć się na trawie,
- Moja mama zrobiła mi awanturę.
- Dobrze wiesz jaka jest, mogłeś to zrobić delikatniej, bo jak mniemam powiedziałeś wszystko od razu.
- Yy… - Naruto speszył się, spoglądając w niebo. Gaara, zdecydowanie, znał go doskonale.
- Zawsze najpierw robisz, potem myślisz. – Zaśmiał się, siadając tuż za głową przyjaciela i patrząc prosto w jego brązowe oczy.
- Myślisz, że się zgodzi?
- Zgodzi, musisz tylko pogadać z nią na spokojnie. I nie kłóć się z nią, jak to masz to w zwyczaju.
- Dobraa…

Zielone liście zatańczyły tuż nad chodnikiem, by szybko przenieść się w inne miejsce i komu innemu pokazać swój talent. Ich występ miał okazję oglądać młody brunet. Siedział na ławce w kolorowej, niemal świątecznej, czapce. Zamyślony wpatrywał się w drzewa przed sobą, do puki widoku nie zasłoniły mu dwie śniade dłonie.
- Naruto – mruknął, łapiąc za ręce i odsuwając je od swojej twarzy.
- Skąd wiedziałeś, że to ja? – zapytał, zajmując miejsce obok chłopaka.
- Masz ciepłe ręce.
- Nie ja jeden.
- Tak – przytaknął. – Ale tylko ty pachniesz czerwoną fasolą i bułkami.
- Możliwe. – Odetchnął i wyprostował się. – Sai.
- Hm?
- Co byś zrobił gdybym… gdybym się wyprowadził? – Spojrzał na niego.
Sai wydawał się być obojętny na jego słowa, jednak to w środku toczyła się walka.
- Dokąd jedziesz?
Naruto spuścił głowę.
- Prawdopodobnie do Tokio.
- Uczyć się?
- Tak – przytaknął. Może nie była to cała prawda, ale kłamstwem to także nie było.
- Naruto – mruknął, łapiąc za jego podbródek i odwracając w swoją stronę. Złożył delikatny pocałunek na ustach chłopaka, nie spuszczając z niego wzroku.
Naruto złapał za dłonie Sai’a opuszczając je na kolana i spojrzał w czarne oczy.
- Za pięć miesięcy sam jedziesz do Tokio, znowu się spotkamy.
- Jasne – odpowiedział bez entuzjazmu i wstał z miejsca.
- Sa…
- Lecę, cześć. – Odwrócił się i poszedł w tylko sobie znaną stronę.
- Czekaj – szepnął piskliwym głosem, ale on już go nie słyszał. Westchnął wstając z ławki i poszedł się przejść.

Kushina stoi na dworcu, a tuż obok niej dwie walizki z rzeczami jej syna. On sam stoi kawałek dalej i niecierpliwie wypatruje pociągu. Kobieta uśmiecha się delikatnie, widząc jego podekscytowanie. Jeszcze parę minut. Słychać dźwięk nadjeżdżającego pociągu. Naruto żegna się z mamą i wsiada do środka. Kushina stoi na dworcu jeszcze chwilę, nim odwraca się, by wyjść. Głośny huk rozdziera niebo.
- Wypadek? – pyta zdenerwowana.
Zakrwawione ciało jej syna, leży pod gruzami pociągu.
- Co? N-nie.

- Nie! – Głośny krzyk wydobył się z jej ust, kiedy obudziła się zlana potem w środku nocy. Ten sen zdarzał jej się coraz częściej, a teraz, odkąd Naruto oświadczył jej, że chce się przeprowadzić nawiedzał ją co noc. Sama nie wiedziała już, co ma robić. Bała się go puścić, ponieważ tak bardzo nie chciała go stracić.
Dłonią zaczesała grzywkę na bok, po czym wstała z łóżka i wyszła z pokoju. Najciszej jak potrafiła odsunęła drzwi i oparła się o framugę. Przeniosła wzrok na śpiącą twarz Naruto. Na pewno śniło mu się coś miłego, zawsze wtedy delikatnie się uśmiechał i wtulał w poduszkę. Tak było i tym razem, pomijając fakt, że poduszka znajdowała się tam, gdzie powinny być nogi. Kushina cicho westchnęła i zamknęła za sobą drzwi. Czeka ją noc pełna przemyśleń.

9 komentarzy:

  1. Na początek: Omg, Naruto bez koszulki *-* nawet go sobie dokładnie wyobraziłam :> , 2. Boziu, czemu Sai ;-; taki fajny chłopak, ale czemu z moim tatą ;-;... Stfu! Z Naruto!! pozatym co do słów od autora: nie martw się, każdy piszę inaczej, jedni na początku napiszą 2-4 strony, a potem się poprawią do 4+ . Jeszcze inni będą pisali 4 strony max, a inni w tylu nie umieszczą tego co by chcieli ^^ *no właśnie Weronika, popraw się >.>* ale nie będę gadała o niepotrzebnych rzeczach! Wracając do rozdziału: 1. Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie były duże przeskoki w akcji, np. Naruto poklucil się z mamą, a potem pisał test
    2. Czemu Kushina ma takie skomplikowane życie ;-;
    No i chyba już nic więcej nie napiszę ;-; *Nagato, naucz się pisać komentarze >.>* *i nie gadaj sama do siebie*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu Sai? Sama nie wiem, chciałam go zamienić, bo był zbyt podobny do Sasuke, ale cóż, w końcu zostało jak jest. Przeskoki w akcji są potrzebne, ponieważ po pierwsze nie wiem, co miałabym tam pisać, a jeśli już bym napisała to byłoby to nudne, jak flaki z olejem, a po drugie chcę jak najszybciej dojść do akcji w Tokio, żeby was nie zanudzać. W każdym razie dziękuję za komentarz :3

      Usuń
  2. Na początku upadam na klęczki, aby przeprosić za taką zwłokę. Jakoś mi wyleciał fakt, że ciebie nie skomentowałam. Wstyd i hańba na całą dzielnicę. Ok, po samokrytyce, czas na komentarz. Początek trzeciego rozdziału wprowadził mnie w ciekawy stan, bo nigdy nie czułam czegoś takiego do rodzica jak tu Naruto. Nigdy nie spotkałam się z tym, aby moja mama płakała, ale tu mogę sobie wyobrazić bez trudu jakie są to uczucia. Pięknie nimi operujesz to daje chęć, by czytać dalej. Potem jak upadł i zaczął odczuwać nie swoje myśli to też jest zastanawiające. Następnie rozmowa Naruto i Gaary, obaj odczuwają podobnie oraz nadzieja na to, że w końcu wyjadą. Podobało mi się również opis, jakże prosty, ale jakże poetycki: „Zielone liście zatańczyły tuż nad chodnikiem, by szybko przenieść się w inne miejsce i komu innemu pokazać swój talent.”. Oby tak dalej! No, i Sai, pocałunek, ale fakt, faktem z daleka przypomina Sasuke, ale ma bardziej artystyczną duszę. Na koniec ciąg dalszy przygód Kushiny, która w tym opowiadaniu gra oddzielne skrzypce. Chyba to by było na tyle, czekam nie cierpliwie, abyś dodała kolejny rozdział. Dla reklamy zostawiam swój blog: bumpy-path-yaoi.blogspot.com. :P
    Życzę dużo Weny.
    Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne. < 3 Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne :) ... pisz, masz ciekawe pomysły naprawdę cudowne <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział bardzo mi się spodobał i strasznie żałuję, że nie dałam rady przeczytać go wcześniej. Wszystkie opisy były wspaniałe - lekkie, niewymuszone. Najbardziej jednak spodobał mi się fragment, w którym opisałaś spotkanie Naruto z Sai'em. Przy ich pocałunku niemal się rozpłynęłam :) Zastanawia mnie, jak zostaną wyjaśnione dźwięki, które Naruto usłyszał po wyjściu z domu i ciekawi mnie, co wydarzy się w Tokio. Czekam więc z niecierpliwością na następny rozdział, a teraz życzę dużo weny i czasu na pisanie :3

    OdpowiedzUsuń
  6. nigdzie nie ma spamu... ;/
    Uwaga spam !
    Chcesz poznać życie uczniów? Czyżby Gaara znajdzie sobie dziewczynę? A może będzie chuliganem ? Oj chyba oby dwie wersje będą poprawne. A co z deidara? On to lubi wybuchy na chemii. Albo zespół metalowy w których skład wchodzi deidara, sasori i sasuke. A jak poradzi sobie tayuya ? Ona to ma problemy. O i jeszcze. Główna bohaterka jest miejska Kamai.
    Narutoinschool.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Może trochę marudzę, ale strasznie trudno się czyta na takim tle, białą czcionką... przynajmniej mi...
    całkiem niezły rozdział, mimo, ze nie lubię fanficków z naruto itd
    W wolnej chwili zapraszam do mnie
    http://my-yaoi-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Cze...Czemu...Sai? Ja myślałam że Naruto i Gaara...że full love...ze tru love T T
    Będe ryczeć, ale notka świetna

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty